05 czerwca 2009

20.

Od razu dementuję nadchodzące pytania: człowiek na powyższej grafice to nie prawdziwy Programista. Kto go zna ten wie, że:
- Programista nigdy nie splamiłby się założeniem krawata lub czegokolwiek innego na szyję
- Programista nigdy nie założyłby białej koszuli, bo to uwłacza jego gotyckiej przeszłości

- Programista kupił sobie nową zabawkę – wypasionego, świecącego w nocy na niebiesko peceta, więc laptop chwilowo poszedł w odstawkę


Że żaden mężczyzna nie zrozumie przyjemności, jaką daje kobiecie robienie zakupów, to chyba jasne. I chociaż nie mogę narzekać, bo Programista dzielnie i bez mordu w oczach znosi moje wycieczki po sklepach (chociaż ostatnio i tak zakupy robimy głównie przez allegro), to jednak rzadko wyraża zadowolenie z tego, co uda mi się kupić.
- Zobacz, kupiłam dwa lakiery do paznokci. Taki ciemnofioletowy, o, i jeszcze taki mocno czerwony. Fajne, nie?
- Pierwszy wygląda jak kupa, a drugi jest jak dla prostytutki.

Na szczęście później dokupiłam błękitny, który uzyskał względną aprobatę.


Mężczyzna nie rozumie też, że rano nie można zajmować kobiecie łazienki, a już na pewno nie na dłużej niż 5 minut. Niestety w mijającym tygodniu zmuszeni byliśmy wstawać wspólnie bladym świtem, co implikowało kłótnie o to kto pierwszy, na jak długo i po co ma iść do łazienki. A ponieważ Programista jest wyższy i trenuje kravmagę, to zwykle wygrywał.

- Jak możesz, siedziałeś w łazience 15 minut!
- Ile? Chyba Ci się czasoprzestrzeń zakrzywiła.


Nagle i niespodziewanie na całej ulicy zabrakło prądu. Programista oczywiście w pracy, więc dla niego problem to nieistotny, ale moje uzależnienie od internetu i innych urządzeń zaczęło czuć się nieco niekomfortowo, dlatego musiałam się lekko poirytować w czyimś towarzystwie.
- No zrób coś! Nie mam internetu, tv, nawet radio czy mikrofalówka nie działa! Umrę z głodu i niedoboru informacji.
- Trzeba umieć żyć w najdzikszym buszu!

Na szczęście prąd włączyli, zjadłam pizzę, doinformowałam się onetem i przeżyłam.

27 maja 2009

19.

Posiadanie dwóch kotów to mniej więcej to samo, co posiadanie małego dziecka. Całkowicie przespana noc jest czymś wyjątkowym, bo kociaste biegają po czym popadnie, zrzucają co popadnie, dodatkowo wyją i dom wygląda jak po przejściu tornada o sile F3. Oczywiście koty budzą tylko mnie, Programista posiadał koty będąc już dziecięciem niesłusznego wzrostu i takie atrakcje nie przerywają jego fazy REM.
- Te koty są niemożliwe, nie wytrzymam z nimi.
- A Ty wiesz, co by się bez nich stało, co byś zrobiła? Ja Ci powiem!
- No?
- Byś się opętała !!!

Optowałabym raczej za „byś się wyspała”.

Na naszej lodówce widnieje naklejka, dołączona kiedyś do opakowania plastrów. Są na niej podane telefony alarmowe typu pogotowie etc., których Programista do tej pory zapamiętać nie może, jest także miejsce do wpisania tzw. telefonu do przyjaciela. Do tej pory nikt się tym nie zajął i miejsce było puste, ale nagle Programista postanowił się nim zainteresować.
- Chodź zobacz, co wpisałem w nasz telefon do przyjaciela!
- No co?
- 666 !


A teraz coś z cyklu: czego nie wiesz o swoim facecie po roku wspólnego mieszkania.
Jem sobie spokojnie śniadanie w towarzystwie mojego laptopa, kiedy niespodziewanie nawiedza mnie na gg będący w pracy Programista. Między jednym gryzem kanapki a drugim wystukuję, o czym chciałby nagle ze mną porozmawiać. Chwilę potem wiem, że czasem nie należy zadawać zbyt wielu pytań.
- Dziś w nocy przebudziłem się i zobaczyłem, że przez sen narkotyzuję się Twoją pachą.

I wtedy odechciało mi się jeść.

15 maja 2009

18.

Programista wychodzi do pracy. A jego wyjście do pracy jest równoznaczne z tym, że wszyscy inni (czyli ja) też muszą już wstać i podzielać programistyczne męki. Budzi mnie więc, z jękiem przecieram oczy, ale coś mi nie pasuje.
- Dlaczego tu tak pachnie wiśniami?
- Może to znak, że za chwilę będziesz miała jakiś atak i pojawią Ci się stygmaty?


Kładziemy się spać. Tzn. Programista już dawno, ja po rozwiązaniu co-wieczornej dawki sudoku toruję sobie drogę w łóżku między męskimi nogami. Wyszło mi to mało subtelnie, bo Programista na krótką chwilę przebudził się i wymruczał:
- No chodź tu do mnie, mój Ty excelku…


I znów poranek. Zostaję brutalnie obudzona, więc czekam chociażby na jakieś miłe słowo pod moim adresem. W zamian otrzymuję pytanie.
- Czy wiesz, że gdyby Jezusa powieszono, a nie ukrzyżowano, to czczono by sznur zamiast krzyża?

Podejrzanie często występuje rankiem u Programisty ta skłonność do skojarzeń religijnych, zaś wieczorem do tych typowo informatycznych.

09 maja 2009

17.

Z cyklu: powiedzonka Programisty, których nie rozumie nikt poza nim samym.
- Podniecasz się tym, jak król majtkami!
Do tej pory nie wiem, o co chodziło – jakieś pomysły?


W odległych początkach wspólnego pożycia w jednym mieszkaniu (to już prawie rok!) ciężko było nauczyć Programistę kilku rzeczy. Jedną z nich była np. zasada, że jeśli w zlewie znajdą się rzeczy tłuste, to trzeba umyć je ciepłą, a nie zimną wodą, co implikuje niestety manipulacje z naszą termą i zapalenie gazu. Kwestia ta ćwiczona była wielokrotnie i w końcu mechanizm został utrwalony. Ja jednak nadal pamiętam otłuszczone talerze tkwiące w suszarce, więc czasem zdarza mi się Programiście przypomnieć co i jak powinien zrobić.

- Ale jakbyś chciał tę patelnię myć, to ciepłą wodą.
- No shit!


Budząc się rano widzę wpatrujące się we mnie programistyczne oczy, tak jakby z czułością. Ponieważ to rzadkość, uznaję przypadek ten za senną ułudę i idę spać dalej. Popołudniu jednak przypominam sobie o wszystkim i staram się wyjaśnić sytuację.

- Czemu tak się na mnie patrzyłeś dziś rano?
- Myślałem o tym jak Cię zabić na 101 sposobów.

01 maja 2009

16.

Mimo tego, że wolny, świąteczny piątek Programista najchętniej spędziłby oczywiście na programowaniu, niemalże siłą wyciągam go na umówiony sto lat wcześniej obiad u babci. A ponieważ nie jest w ogóle zainteresowany szczegółami typu czym tam dojedziemy, o której etc., to już jestem wściekle poirytowana.
- Ciebie to w ogóle nie interesuje o której mamy autobus, jaki, z jakiego przystanku, wszystko ja muszę oczywiście zorganizować i zaplanować!
- No, bo to jest tzw. opcja default.


W drodze na przystanek przechodzimy obok kościoła. Kościół ów usytuowany jest dość specyficznie i wiatr wieje obok niego niesamowicie. Chociaż i na tę kwestię nasze poglądy nieco się różnią.
- Ale wieje!
- To nie wiatr, to oddech Jezusa.


Jadąc już szczęśliwie autobusem nawet nie zdaję sobie sprawy, jakie wspomnienia w Programiście może przywołać zwykła podróż przez miasto.
- O, zapachniało moją salą od informatyki z gimnazjum!
- Dlaczego akurat salą od informatyki?
- Bo tam były maci i tak śmierdziały.


A na sam koniec wizyty u babci Programista poinformował mnie o nowej umiejętności, jaką nieoczekiwanie posiadł.
- Nauczyłem się ignorowania bzdur, jakie z siebie wyrzucasz.

No to jestem w kropce.

27 kwietnia 2009

15.

Onetowi dziękujemy za ponowne zalinkowanie i nagły wzrost popularności (czułam się prawie jak Paris Hilton). Chciałam tylko zdementować, że życie z Programistą wcale nie jest takie ciężkie, jak to się może wydawać.
Telewizja ponownie ma wpływ na nasze (po)życie. Oglądając jeden z głupawych seriali, w którym bohaterka ma swojego cichego wielbiciela, zbiera mi się na przemyślenia dotyczące zazdrości Programisty względem swojej kobiety.
- A Ty co byś zrobił, jakbym miała cichego wielbiciela?
- Zastosowałbym tajne chwyty krav magi.
Szkoda, że nie sprecyzował wobec kogo.

W leniwy, niedzielny poranek leżymy w łóżku. Programista dość intensywnie mi się przygląda, więc liczę, że za chwilę padną komplementy co do mojej bezkonkurencyjnej urody i wdzięku. Przeliczyłam się.

- O, Twoje ucho ma kształt całki!
Każda chwila jest dobra, by dowiedzieć się o sobie czegoś nowego.

Ta sama niedziela, tym razem spacer. Siedzimy na ławce przytuleni, słonko świeci, sielanka prawie jak u Karpińskiego. Atmosfera zdecydowanie sprzyjająca romantycznym przemyśleniom. Pytam więc Programistę o czym tak rozmyśla.
- Zastanawiam się, czemu mi coś w demie nie działa…
Na swój sposób romantyczne, czyż nie?

W związku z ostatnimi doniesieniami o potencjalnej pandemii świńskiej grypy zaczęłam już panikować i powoli dorabiam się małej psychozy. Najchętniej zamknęłabym siebie i całą rodzinę w bunkrze kilometr pod ziemią, z zapasami wody i jedzenia na najbliższe 3 lata. Oczywiście Programista kompletnie mnie nie rozumie i gdy ja opowiadam mu swoich problemach, on pokazuje czym jest Prawdziwy Problem.

- Świetnie, ta świńska grypa jest już w Hiszpanii.
- Ja pierdolę! Last.fm płatne!

Ja martwię się widmem zbliżającej się apokalipsy, a on 3$ na miesiąc.

18 kwietnia 2009

14.

Oglądamy w tv pewien program, kryptoreklamy nie będzie. Dokładniej, ja oglądam, a Programista przysłuchuje się, jedząc obiad. W Programie pada nagle kwestia: „Pomimo tego, że życie Piotra zawaliło się w ciągu jednego dnia…”. Dalej nie usłyszałam, bo Programista musiał sobie skomentować:
- To tak jak moje, kiedy okazało się, że na nowo muszę pisać silnik do dema…
Różni ludzie, różne tragedie.

Jako żona mężowi (w domyśle) i jedyna kobieta w domu, nie licząc niedojrzałej jeszcze płciowo kocicy, zdarza mi się czasem robić obiad. Wysyłam więc do Programisty smsowe zapytanie, co by najchętniej na ten obiad sobie zjadł.
- Ciebie! A na deser frytki.

Jestem lepsza niż frytki, chyba powinnam się cieszyć.

Leniwym popołudniem czytam gazetę. Moją uwagę przykuwa historia pana, który wpadł w pułapkę kredytów udzielanych bez sprawdzania zdolności kredytowej, a co więcej, do których nie jest konieczna zgoda współmałżonka. Z ciekawości pytam Programistę czy on wziąłby kiedyś taki kredyt.
- Nie, bo wyrwałabyś mi jajka i rzuciła kotom na śniadanie.
Ma się tę siłę perswazji.

A na koniec część słownika programistyczno – ludzkiego, czyli jak przełożyć kwestię z mojego polskiego na język Programisty.
- Może byśmy sobie tu przycupnęli?
- No, możemy się jebnąć.